Dawno Dawno temu … NIE wcale nie dawno… kilka dni temu 16.06.2025.

Za górami za lasami… no nie do końca.

Zwyczajnie w Wiśle.

Dzieciaki … nie no… MŁODZIEŻ, pod kierunkiem P. Romka i p. Andrzeja wybrali się na szlak.

Oj się tam działo. Najpierw jazda pociągiem… ŁOOOOO dla kilkorga z nas wydarzenie na miarę zdobycia szczytu, potem spacer po szlakach … OJ I TU BYŁ WYCZYN.

Bardzo niskie chmury, ciężkie, mokre, spowodowały, że my staliśmy się MOKRZY I CIĘŻCY. Lekko nie było, ale radę daliśmy. W międzyczasie, wskoczyliśmy za granicę… ale tylko jedną nogą. Na końcu trasy, spóźniliśmy się na ostatni zjazd kolejki z Czantorii i … musieliśmy na naszych biednych nóżkach, schodzić do Ustronia. I wtedy pojawiły się Smoki Beskidzkie – Salamandry Plamiste.

Potem na dole, kilka chwil z pizzami, kebabami, frytkami i herbatką, rozgrzało to nas, dodało energii… śmignęliśmy na peron, wsiedliśmy do pociągu… nie był byle jaki, był do domu. Kilkoro z nas „odpoczywało”, reszta… nie dała zasnąć nikomu nawet sobie.

Z opóźnieniem ok 30 minut (w Katowicach, pociąg nie dojechał na czas… plotki szły, że złapał kapcia), zmęczeniu, ze zmoczonymi ubraniami (w plecakach), z uśmiechniętymi buziami, dotarliśmy do domów…
Tylko wyschniemy i już będziemy marudzić p. Romkowi i p. Andrzejowi, że chcemy jeszcze raz… ale na inny szlak i z inna pogodą.